Rok produkcji: 2024 Reżyser: Denis Villeneuve Oceny: 8.9 imdb 8.5 filmweb Czas trwania: 2h 46min
Aktorzy: Timothée Chalamet, Zendaya, Rebecca Ferguson
Kraje: USA, Kanada
Opis: Książę Paul Atryda przyjmuje przydomek Muad’Dib i rozpoczyna duchowo-fizyczną podróż, by stać się przepowiedzianym w proroctwie wyzwolicielem ludu Diuny.
Moja ocena: 7.5/10
Recenzja:
Kontynuacja Diuny z 2021 roku. Timothée Chalamet, którego kojarzymy z filmu Wonka z 2023 roku powraca w roli Paul’a Atryd’y. To finalne starcie i ostateczne rozstrzygnięcie konfliktu pomiędzy rodem Fremenów i Harkonnenów. Dzieje się zdecydowanie więcej i intensywniej niż w pierwszej części. Lepiej poznajemy Paul’a Atrydę i jego matkę jak też samych pierwotnych mieszkańców Diuny – Fermenów. Paul staje się postacią z proroctw, która ma poprowadzić ród ku zwycięstwu i odzyskaniu władzy na planecie Diuna. Jest kilka fajnych motywów, które przyjemnie się ogląda takich jak np. ujeżdżanie czerwia pustyni czy Austin Butler jako Feyd-Rautha Harkonnen, który wprowadza elementy pojedynków na wzór z rzymskiego koloseum z filmu Gladiator z 2000 roku. Aktorzy nadal grają dobrze a nawet lepiej niż w pierwszej części. Christopher Walken – świetna rola imperatora. Wielowątkowość sprawia, że ten film dobrze wypada pod względem rozrywkowym. Jednak to co jest jedną z najmocniejszych stron to efekty specjalne z najwyższej półki połączone z bardzo dobrymi efektami dźwiękowymi i poczucie przestrzeni. To co mi się nie bardzo spodobało to kadry, w których pokazywana jest armia Harkonneów, która wyglądała trochę jak duplikacja postaci na wielkich blue screenach – szkoda, że każdy żołnierz wyglądał jednakowo. W końcu warstwa religijna, polityczna i relacje bohaterów są bardziej nakreślone. Poza tym nietuzinkowa przemiana Paul’a Atryd’y, która jest głównym wątkiem wyszła bardzo ciekawie – nie jest to typowy bohater pozytywny ani negatywny. Połączenie tych wszystkich rzeczy sprawia, że w końcu to uniwersum „zaczyna żyć” i w końcu nie ma takiej nudy jak w pierwszej części. Oczywiście występują słabsze momenty ale biorąc pod uwagę czas trwania (prawie 3h) to wyszło całkiem dobrze. Powoli narastające napięcie, które skutkuje finalną walką dwóch rodów nakręca widza i wręcz każe uwierzyć, że na końcówce dostanie iście „epicką” bitwę. Szkoda, że ta bitwa wyszła mocno jednostronnie przez co nie jest to prawdziwie epicka bitwa, która sama w sobie powinna mieć zwroty akcji i heroicznych bohaterów, którzy swoimi bohaterskimi czynami podżegali by do walki swoich towarzyszy broni. Jeśli ktoś oglądał dla przykładu film Troja z 2003 roku to doskonale wie co mam na myśli – w Diunie tego nie dostajemy. Na osłodzenie lekkiego rozczarowania końcówką dostajemy natomiast zapowiedź kolejnego konfliktu, który tym razem ma być prowadzony na zdecydowanie większą skalę, więc mam nadzieję, że w końcu dostaniemy prawdziwie epickie widowisko i ta wzrostowa tendencja jakości zostanie utrzymana. Nie jestem fanem tego uniwersum ale po tej części mam hype na kolejną oby jeszcze lepszą część.
Trailer: